Dziecko na placu zabaw – pierwsze podrygi na poligonie Dziecko by Edyta Bodzioch - 12 lipca 201712 lipca 20170 Plac zabaw to istny poligon. Doszłam do tego, zgłębiając tajniki szybkich zjazdów na zjeżdżalni i stawiania babek z pożyczonych foremek, w upalne lipcowe przedpołudnia. Takich tłumów przy piaskownicy i kolejek na huśtawki, jeszcze nie widziałam. Odkąd zaczęły się wakacje, dzieciaki spędzają na placu zabaw całe dnie. Bez względu na pogodę. Mam wrażenie, że chyba tylko grad mógłby je stamtąd przepędzić 🙂 Patrząc na tą osobliwą społeczność dokonałam kilku obserwacji, które dla bezdzietnej jednostki są raczej niezauważalne. W artykule: hide 1 Plac zabaw = poligon 2 Dziecko na placu zabaw – zabawki innego dziecka są najlepsze! Plac zabaw = poligon timeout.com Kiedyś myślałam, że plac zabaw, to plac zabaw. Kilka huśtawek, piaskownica i zjeżdżalnia. No, może jeszcze coś ekstra. Ale nic więcej. No bo gdzie tu może się kryć jakaś większa filozofia? Właściwie, z punktu widzenia dziecka, niczym się nie różnią. Ale tak mnie się zdawało, nie dziecku. Widać ten dziecięcy punkt widzenia był zdeterminowany moją dorosłą ignorancją. howdoidate.com Gdy wchodzisz na terytorium placu, zupełnie zmieniają się zasady posiadania. “Moje” już nie oznacza “tylko moje”. To już jakby należało do wszystkich. Zabawkami Twojego dziecka chcą się bawić wszystkie dzieci. A już nie daj Bóg, gdy na plac wjeżdżacie rowerkiem, hulajnogą, lub o zgrozo, czymś jeszcze bardziej atrakcyjnym. Wtedy piszczących zaborców trudno zliczyć. Z drugiej strony, Twoja Pociecha wraz z pierwszym piaskiem w butach, nabiera chęci posiadania cudzych zabawek i sama staje się zaborcą. To nic, że przytaszczyliście wiaderko, torbę foremek, 5 łopatek, kosiarkę, piłkę i ciężarówkę. Zawsze znajdzie się coś, co jest na tyle atrakcyjne, by wyszarpać to z rączek innemu dziecku. Choćby to był patyk, lub połamana łyżeczka do lodów. CZYTAJ TAKŻE: Dania bezmięsne od GerberaDziecko na placu zabaw – zabawki innego dziecka są najlepsze! Nie wiem dlaczego, ale u dzieci najbardziej kuszące są zabawki, którymi właśnie bawi się inne dziecko. Wyszczerbione grabki chcą mieć wszyscy, w tym samym momencie. Dlatego w sekundzie na placu wybucha fala pisków i szlochów. Nagle sypią się oskarżenia “to on mi zabrał”, a matki mniej lub bardziej cierpliwie tłumaczą, dlaczego jednych grabek nie da się podzielić między 30 par rąk. pinterest Dzieci lubią towarzystwo. Szczególnie innych dzieci. ale owa zasada przestaje obowiązywać, gdy w grę wchodzą drabinki, czy huśtawki. Zaraz pojawiają się pytania w stylu “czy on/ona muszą tu być?”, “kiedy sobie wreszcie pójdziesz do domu?”, “czy tu oby nie masz za mało lat by się tu bawić?”. Na całodzienną wyprawę matki przezornie zabierają stos przekąsek i napojów. Generalnie zastanawiam się nad sensem tego procederu. Bo w zabawie jakoś się zapomina, że chce się pić. A jeśli chodzi o jedzenie, to ostatecznie prawie każde dziecko kończy z lodem. Więc później już niczego więcej nie chce w siebie wcisnąć. O, przepraszam! Prócz całego wiaderka piachu, który przecież smakuje wybornie 🙂 fot. główne: timeout.com