Jesteś tu
Strona domowa > Dziecko > Kiepski dzień – każda matka ma do niego prawo

Kiepski dzień – każda matka ma do niego prawo

Wczoraj był dzień, którego dawno nie uświadczyłam. Dzień much w nosie. Strasznie go nie lubię. A właściwie nie lubię siebie wtedy. Bo wszystko mnie wkurza i irytuje. Wystarczy mała iskra, a w sekundzie potrafi wybuchnąć pożar. O nieumyte gary. O nowe graty sąsiadów pod naszymi drzwiami. O śnieg zamiast słońca (w końcu mamy wiosnę!)

Zły dzień w byciu mamą

O brak potakiwania ze strony partnera (właściwie nieważne o co chodzi, ważne, by przytaknął).
Na szczęście zdarza się to rzadko. Sytuacja jest bowiem podwójnie upierdliwa, gdy zostajesz rodzicem. Wówczas Twoja cierpliwość i samodyscyplina zostają wystawione na ciężką próbę. Bo weź sobie radź człowieku, gdy startujesz z czarnej d… dziury zwanej bad day.

W takie dni mam wrażenie, że wszystko specjalnie idzie nie po mojej myśli. Jak nie łazienka zalana płynem do prania, to kuchnia upaprana wykipiałym ciastem. Do tego wisienka na torcie – berbeć, który jest zachwycony wszystkimi tego typu niespodziankami. Bo w łazience nareszcie można dokonać obserwacji, co lepiej chłonie – papier toaletowy, czy ubranko? A w kuchni jest szansa na zdobycie sprawności artystycznej. Paćkanie ciastowych szlaczków szczotką, po podłodze i meblach (jakbym i tak miała mało do sprzątnięcia) chyba już nie zalicza się do ćwiczeń sensorycznych?

CZYTAJ TAKŻE:   Kiedy dziecko zaczyna chodzić? Jak wspierać naukę chodzenia u dzieci?

Najwyraźniej ktoś na górze ma wysublimowany dowcip.

Ranek zastał mnie z bólem głowy. A to zawsze redukuje moją percepcję i skuteczność o jakieś 50%. Niestety Synek zupełnie się tym nie przejmował i psocił w najlepsze.

Rozrzucił po całej chałupie rzeczy do prania, które tak misternie posortowałam. Z części usypał kopczyk i z zapałem testował, który samochód najszybciej z niego zjedzie. Później zabrał się za czyszczenie butów z błota. Szkoda tylko, że musiał to robić tak… żywiołowo. W dodatku, na świeżo ogarniętą podłogę.

Trzy razy zdążył mi zmienić program podczas prania. Szlag mnie wtedy trafia, bo czekam na finisz ze 4 godziny. Rozmontował palnik na kuchence, w niecałą minutę. Poważnie zastanowiło mnie to nad przejściem na dietę raw food. Moja wyobraźnia nie radzi sobie z konsekwencjami, jakie niosą ze sobą zabawy z rozgrzaną kuchenką. Nie mówiąc już o opcji z gotującymi się na niej garami…

Chciałam poratować się spacerem. Ja się nieco ożywię, możne nawet przejdzie mi ból głowy, a mój urwis zaśnie. Ale gdzie tam! Moje pobożne życzenia tylko zawiało śniegiem. Wróciliśmy do domu zziębnięci, mokrzy i jeszcze bardziej zirytowani.

Jak żyć, się pytam?

Dodaj komentarz

Top